Poznaj aplikację
Udostępnij stronę:
Skopiuj link

Napędza nas dziecięca radość! Wywiad z Markiem Przystaś

Jak połączyć technologię z edukacją i jednocześnie spędzić radosny czas z dzieckiem? Zaprosiliśmy do rozmowy Marka Przystaś, założyciela klubu dla dzieci Duckie Deck. W letni, słoneczny dzień opowiedział nam dużo o tym, co napędza twórców Duckie Deck, dlaczego tak zależy im na uśmiechu dziecka oraz czym jest dla nich edutainment.

Izabela Witek: Piękny dzień na to, aby trochę powspominać. Historia Duckie Deck zaczyna się od...

Marek Przystaś:...zaczyna się od tego, że działaliśmy na styku technologii i reklamy, tworząc agencję interaktywną. To był rok 2007. Czuliśmy, że dzieci zaczną sięgać po pewne urządzenia (wtedy jeszcze nie mobilne, ponieważ nie było tabletów czy smartfonów), będą korzystać z komputerów. A internet był dla nich totalnie nieprzygotowany. 

Pod względem treści?

Tak. Zaczynały się rodzić pierwsze agregatory gier, ale treści na nich były naszym zdaniem zupełnie niedostosowane do wieku i percepcji małych dzieci. I to był moment, w którym postanowiliśmy zanurzyć się w tym. Pierwszy serwis internetowy, który zaczęliśmy tworzyć - ciufcia.pl - był zbiorem fajnych, interaktywnych, edukacyjnych gier dla dzieci od drugiego do szóstego roku życia. 

Jakie były założenia na ten pierwszy serwis?

Zebraliśmy ciekawe tematy, żeby rodzic razem z dzieckiem mógł usiąść i przy interaktywnej formie, jaką jest gra porozmawiać na temat dzielenia się z innymi, kosmosu czy cyferek. Zdajemy sobie sprawę, że rodzicom bardzo często brakuje pomysłu, jak zagospodarować czas z dzieckiem. I w tym chcieliśmy pomóc. Na ciufcia.pl nauczyliśmy się w jaki sposób dziecko korzysta z urządzenia, jakim jest komputer. W jaki sposób powinniśmy tworzyć scenariusze gier, jaka mechanika gry odpowiada motoryce dziecka. To były długie lata, kiedy uczyliśmy się we właściwy sposób wyważać tak zwany "edutainment".

Edutainment to połączenie rozrywki (ang. entertainment) z nauką (ang. education)?

Tak. Uczyliśmy się tworzyć treści, które z jednej strony są ciekawe i angażujące, a z drugiej strony mają mocne podwaliny edukacyjne. To jest spoiwo wszystkich naszych działań - gier przeglądarkowych, mobilnych, warsztatów i projektów, które realizujemy z większymi markami. 

Od tamtego momentu sporo się zmieniło.

Zmieniły się przede wszystkim czasy, więc my również musieliśmy się zmienić produktowo. Komputery zostały zastąpione urządzeniami mobilnymi. Ale jedno się nie zmienia - wciąż sercem Duckie Deck jest dziecko i tworzenie wartościowych treści, które rozwiną umiejętności. Tworzymy środowisko, w którym dziecko może swobodnie eksperymentować. Zmieniło się miejsce, w którym realizujemy tę naszą misję. Ale czy to przeglądarka, telefon czy warsztaty stacjonarne - to są dla nas jedynie nośniki tej naszej idei. A w serduchu zawsze mamy zabawę pełną ciekawostek i informacji. 

Jak to wygląda wiekowo, od którego roku życia dzieci znajdują już u Was “pole do popisu”?

Zaczynając, bazowaliśmy na francuskich badaniach, w których "screen time" (ang. czas ekranowy - taki, który dziecko może spędzać bezpiecznie przed ekranem) dla dwulatka był liczony na dwadzieścia minut dziennie. Jednak z czasem i ilością dzieci, która przybywała w naszym zespole, zaczęliśmy do tematu podchodzić coraz bardziej odpowiedzialnie. Jesteśmy przekonani, że dziecko powinno jednak być starsze, gdy zaczyna sięgać po tego typu urządzenia i gry. Zawsze uczulamy, że tak naprawdę my robimy narzędzia. A rodzice muszą z nich umiejętnie korzystać. Nie chcemy, żeby nasze gry były zapychaczem czasu. To ma być wspólna zabawa, wspólne zadawanie pytań. Dzisiaj w zasadzie nasze aplikacje są zaprojektowane dla trzylatków. Na warsztaty natomiast przychodzą nawet trzynastolatkowie. 

I jakie są najczęstsze reakcje, gdy dzieci wbiegają na salę pełną robotów, zagadek, ciekawostek?

To jest bardzo indywidualne. Z jednej strony mamy dzieci, które są śmiałe i od razu podbiegają, testują zabawki lub roboty. Inne dzieci natomiast są zamknięte w sobie - potrzebują więcej czasu, żeby nam zaufać i zbudować z nami relację. To co ich łączy to fakt, że jedni i drudzy po zakończonych zajęciach nie bardzo chcą od nas wychodzić. :) 
Z jednej strony na pewno jest to genetycznie uwarunkowane, a z drugiej strony dużo leży w wychowaniu, nastawieniu rodziców. Instruktor prowadzący u nas zajęcia, ma obowiązek każde dziecko potraktować zatem indywidualnie i dostosować się do niego. 

A rodzice? Jak oni podchodzą do tego typu aktywności?

Często jesteśmy szufladkowani i wrzucani do woreczka razem z “kulkolandami”. A te są często traktowane jako przechowalnia dzieci. Więc bywa, że gdy ktoś słyszy "klub Duckie Deck dla dzieci" to od razu jego myśli biegną w tę stronę. Mamy oczywiście swoje sposoby, żeby przekonać rodziców, że powinni spróbować i przekonać się, w jaki sposób działamy. A dzieci u nas bawią się świetnie, wychodzą od nas pełne radości. I maksymalnie zmęczone! To również nasza obietnica, którą dajemy rodzicowi - "zmęczymy Twoje dziecko". 

Prócz warsztatów, które pozwalają się “wyszaleć” i rozwinąć kreatywność tworzycie również aplikacje z grami dla dzieci. Powiedz - jako twórca aplikacji i ojciec - jakie masz zdanie na temat ilości czasu, jaką dziecko powinno spędzać przed smartfonem?

Jako twórca aplikacji, które powstawały już dobrych parę lat temu, muszę przyznać, że moje podejście się zmieniło. Pojawili się moi synowie, którzy są coraz starsi. Ja i tak mam dużo prościej, bo jestem mocno zakorzeniony w temacie. Patrząc na aplikację, jestem w stanie rozebrać ją na czynniki pierwsze i sprawdzić, czy jej podstawy merytoryczne są wartościowe. Czy nie jest to aplikacja, która ma tylko i wyłącznie zmonetyzować rodzica albo wyświetlić reklamę. 

Jak to sprawdzasz?

Sam najpierw sprawdzam treści, grając w grę. Obserwuję, czy będzie ona odpowiednia dla mojego dziecka i czy ten czas, który spędza z tabletem, nie jest zbyt długi. Warto również obserwować zachowanie dziecka. Często zdarza się, że dzieci sięgając po tablet, przeskakują swobodnie z gry na Youtube. A ten szybko podpowiada im treści, które nie są dostosowane do ich wieku. To jest ważne, żeby zadbać o to, z jakich aplikacji dziecko korzysta. I uniemożliwić zmianę tych aplikacji. W każdym telefonie są proste mechanizmy, które pozwalają zablokować czas korzystania z urządzenia lub możliwość zmiany aplikacji.

Jakie pytania powinien sobie zadać rodzic, przy wyborze odpowiednich gier?

Zawsze zastanówmy się, co dana aplikacja wnosi do życia naszego dziecka. Czy nie powiela np. stereotypów? Jest grą, w której dziewczynki zajmują się jedynie malowaniem paznokci i robieniem prania, a chłopcy samochodami. Czy nie przekazuje złych wzorców zachowań? Chyba, że rodzicowi to nie przeszkadza. Ale to już kwestia indywidualnego rachunku sumienia. Czy rodzic chce, by jego dziecko obcowało z takimi treściami, taką warstwą graficzną. Dziecko jest jak gąbka, która chłonie wszystko bardzo szybko. Dlatego zalecam rozsądne dobieranie nie tylko gier, ale także książek, bajek i muzyki, z którymi dziecko ma styczność. To je kształtuje od najmłodszych lat.

W tym kształtowaniu dzieci od najmłodszych lat, na co wy stawiacie najmocniej?

My stawialiśmy na warstwę merytoryczną, którą nauczyliśmy się tworzyć robiąc pierwszy serwis. To były proste, interaktywne zabawy, z której miały wychodzić zawsze jakieś wnioski, wiedza. Z drugiej strony również design - w to włożyliśmy bardzo dużo energii. Długo pracowaliśmy nad przeskokiem z komputera na urządzenia mobilne. Teraz obsługujemy grę palcem. A palce dzieci działają w całkowicie inny sposób, niż palce dorosłych. Jeśli mamy zwykłą grę, która opiera się na mechanizmie "dragowania", czyli przesuwania elementu z części ekranu w inną, dziecko rzadko wykona ten ruch płynnie za pierwszym razem. Trzeba trochę inaczej zaprojektować aplikację.

Jak wyglądał ten proces dostosowywania aplikacji?

Naszym sposobem była obserwacja. Zapraszaliśmy co piątek dzieci z rodzicami. Patrzyliśmy, w jaki sposób oni z tej gry korzystają - na małym smartfonie, na większym, na tablecie. Nagrywaliśmy sposób, w jaki dziecko korzysta samo, a w jaki z rodzicem. Na tej podstawie wyciągaliśmy wnioski. A tę energię, którą rodzice z dziećmi podczas tych piątkowych spotkań zostawiali w naszej siedzibie, przekuliśmy na projekty warsztatowe. Zobaczyliśmy, że fajnie jest robić produkty typu serwis internetowy czy aplikacja, ale prawdziwa energia wyzwala się, gdy mamy realną styczność z tymi uśmiechami dzieci. Kiedy są u nas i jesteśmy w stanie wykorzystać tę technologię, żeby stała się częścią naszej zabawy.

To jaka jest Wasza idea, misja?

To co nas napędza, to ta prawdziwa dziecięca radość. Chcemy, by ona towarzyszyła nam jak najdłużej również w dorosłym życiu. Tworząc Duckie Deck czerpiemy ogromną satysfakcję z tego, że robimy coś, co jest naszą pasją i udało nam się to połączyć z biznesem, który rozwijamy. Nie dość, że jest to prozaicznie źródło utrzymania, to również źródło niekończącego się rozwoju. Naszą misją jest tworzyć środowisko, w którym dziecko może doświadczać, eksperymentować, testować. I znajdować to, co je interesuje. 

Zielony kształ