Z wizytą w LikeKoniku!
Z Olą Kwiecień spotykamy się w centrum Krakowa, w siedzibie klubokawiarni LikeKonik, której Ola jest właścicielką. Na wygodnych, kolorowych fotelach rozmawiamy o historii tego miejsca i najważniejszych założeniach. Ola dużo mówi o adaptacji i korzyściach z kontaktu dziecka z grupą. Rozmowy dopełniają dźwięki roześmianych dzieci, które właśnie wychodzą z zajęć w LikeKoniku.
Izabela Witek: Rozmowa z tobą to dla nas wspaniała okazja, żeby poznać was lepiej. Opowiedz, jak właściwie powstał LikeKonik?
Ola Kwiecień: Właściwie to inicjatywa wyszła od miasta Krakowa. Wcześniejsi właściciele - Gabrysia i Robert - prowadzili podobne miejsce na Ruczaju (red. dzielnica Krakowa). Tutaj przez długi czas była jedynie przestrzeń wystawiennicza - galerie, obrazy itp. Nie była wykorzystywana w stu procentach. Ze względu na to, że budynek jest miejski i czynny tylko do 21:00, nie chciano, by to szło w kierunku kolejnej kawiarni czy restauracji. Stwierdzono, że super będzie zagospodarować tę przestrzeń dla dzieci! Padła propozycja, żeby stworzyć klubokawiarnię właśnie dla nich.
A Twoja historia w tym miejscu zaczyna się...
Ja zanim jeszcze przejęłam szefostwo, prowadziłam tutaj zajęcia. Gdy wcześniejsi właściciele zrezygnowali z działalności i postanowili sprzedać firmę, doszłam do wniosku, że ja będę tą osobą, która jednak pociągnie to dalej w podobnym stylu.
Natknęłam się na waszej stronie na nazwę przed-przedszkole.
Tak. To dość zabawne słowo, ale rzeczywiście tak to nazywamy. Prowadzimy zajęcia dla maluszków od dziesiątego miesiąca życia do czterech lat. Proponujemy rodzicom zajęcia bardzo podobne do żłobka, ale w o wiele bardziej przyjaznej formie. Można powiedzieć, że łagodnie pomagamy odseparować się od mamy. To są zajęcia szczególnie dla dzieci, które mają małą możliwość kontaktu z rówieśnikami - ponieważ nie chodzą do żłobka, nie mają rodzeństwa itp. Naszym zadaniem jest ułatwić im adaptację w przedszkolu.
Dziesięć miesięcy to przecież jeszcze takie maluszki! Co robicie na takich zajęciach?
Pierwsze zajęcia - czyli te od dziesiątego miesiąca życia - odbywają się oczywiście z mamą. I niby rzeczywiście bawią się z mamą, ale jednak - nie tylko. Coś wspólnie malujemy, są jakieś zabawy muzyczne. Istotne są dla nas najzwyklejsze zabawy w grupie - bo już wtedy trzeba sobie poradzić np. z tym, że ktoś wyrywa zabawkę. I jest dużo możliwości, co dziecko może w takim wypadku zrobić. My się jak najwcześniej staramy naprowadzić na to, że niektóre z tych sposobów są dobre, a inne trochę mniej.
Co jeszcze robicie na warsztatach?
Ćwiczymy nawet jedzenie! To jest coś, co często w przedszkolu sprawia sporo kłopotu wychowawczyniom - dziecko nie chce usiąść i jeść samodzielnie w towarzystwie innych dzieci. Zauważyliśmy, że tego trzeba uczyć od maleńkości! Pokazywać, że podczas jedzenia dobrze jest usiąść przy stoliku itp. Poświęcamy więc czas na to, by dziecko przyzwyczajało się do trybu wspólnego jedzenia. Takie szczegóły są niedoceniane, a bardzo ważne. Jeżeli moje dziecko umie ładnie siedzieć i jeść przy stoliku, to nie znaczy to jeszcze, że podobnie będzie w grupie.
Prócz maluszków przychodzą do Was również starsze dzieci.
Dzieci po drugim roku życia zapraszamy na trochę bardziej rozbudowane zajęcia, trwające aż dwie godziny. Ktoś może powiedzieć, że to dość długo, ale u nas jest to czas spędzany bardzo przyjemnie. W jego trakcie dzieci przez zabawę przyzwyczajają się również, że mama nie jest na każde zawołanie. Jest też przecież fajna pani prowadząca, są inne dzieci, z którymi można się bawić.
Jesteś zwolenniczką określonego programu zajęć, czy podążacie za dziećmi?
Staramy się podążać za dziećmi, za ich potrzebami. Jak widzimy, że jest nowe dziecko, które marzy tylko o tym, żeby wyjąć samochodzik i bawić się w kąciku samochodem, to staramy się zagarnąć całą grupę do podobnej czynności. Jak już widzę, że to dziecko czuje się pewniej - zmieniamy zabawę. Jest też asekuracja w postaci mamy, która uczestniczy w zajęciach i jest gdzieś blisko.
Rodzice są zadowoleni z uczestnictwa w takich zajęciach?
Bardzo! Częściej bywa, że to właśnie rodzic nie jest gotowy, żeby posłać swoje dziecko na jakiekolwiek zajęcia. To odseparowywanie działa więc w dwie strony. Rodzic musi się przyzwyczaić i nauczyć, że fajnie jest wypić ciepłą kawę w spokoju i bez pośpiechu, bez biegania za dzieckiem. I to nie jest nic złego. A dziecko przyzwyczaja się w tym czasie do samodzielnej zabawy i kontaktu z rówieśnikami.
My ostatnio dużo o adaptacji piszemy i rozmawiamy z naszymi gośćmi. Pisaliśmy m.in.: o adaptacji do grupy czy o adaptacji w sytuacji przeprowadzki. W jaki sposób wy proponujecie pracę nad procesem adaptacyjnym?
Sam fakt tego, że dziecko jest postawione w sytuacji, w której są również inne dzieci, jest pierwszym krokiem do adaptacji. Zajęcia tego typu są zamknięte w jakieś ramy. Jest ktoś, kto nad tym wszystkim panuje - tak jak w przedszkolu, więc dziecko przyzwyczaja się w małych dawkach do warunków, jakie tam zastanie.
Nie wszystkie dzieci adaptują się równie szybko, prawda?
Niektóre dzieci źle się adaptują, ponieważ mają swoje zdanie, z którym rodzice się zawsze zgadzają i idą wszędzie za dzieckiem. To jest w pewien sposób dobre, ale czasem jednak każdy musi się trochę dostosować - szczególnie w grupie np. przedszkolnej, która liczy sobie dwadzieścioro dzieci. My staramy się pokazywać dzieciom inny punkt widzenia. Jeśli nie chcesz czegoś zrobić, nie musisz - ale byłoby fajnie. Jeżeli tego nie zrobisz, to odczujesz jakąś niekorzyść. Na przykład my będziemy się w coś bawić, a ty chcesz zjeżdżać na zjeżdżalni - okej, ale ominie Cię zabawa.
Jakie problemy pojawiają się podczas tego przyzwyczajania się do zabawy w grupie?
Zabawa w grupie to czasami walka o uwagę. Wiadomo - gdy dziecko jest z mamą w domu, to bardzo łatwo przyciągnąć jej uwagę. A tutaj jest nas dwunastka i każdy chce tej uwagi. Więc trzeba się nauczyć czekać. A czekanie jest bardzo trudne. W domu reakcja np. na płacz następuje natychmiast. Tutaj już błahostki nie mogą powodować płaczu, trzeba do pewnych rzeczy przywyknąć. I tej cierpliwości, dzielenia się uwagą dzieci również uczą się w kontakcie z innymi dziećmi. Ta nauka jest bardzo istotna i myślę, że warto zacząć ją już nawet wcześniej, w warunkach domowych. Powiedzieć czasem: poczekaj na swoją kolej. Poczekaj, zaraz się z tobą pobawię, muszę coś dokończyć.
Jakie błędy w adaptacji według ciebie rodzice popełniają najczęściej?
Dużo rodziców straszy dzieci, np. przedszkolem. "Poczekaj, w przedszkolu to dopiero zobaczysz, jak ci dzieci będą wyrywać zabawki." Przedstawianie przedszkola w takim świetle to nie jest dobry pomysł. To jest coś, co czeka niemal każde dziecko i przedstawianie tego jako złego etapu życia nie pomoże w późniejszej adaptacji.
Ostatnie, bardzo ważne pytanie! Podstawa w LikeKoniku to...
...dobry kontakt i dobra zabawa. Chcemy, żeby dzieci wracały do nas z uśmiechem i powoli przyzwyczajały się dzięki temu do samodzielności.
LikeKonik to patron medialny Letniej Akademii LiveKid. Masz ochotę na darmowe webinarium z wyjątkowymi Ekspertami? https://vod.akademialivekid.pl/